Sezon pszczelarski jest zdecydowanie za krótki..
Praca zawodowa pochłonęła mi dużo czasu w sezonie i nie miałem go zbyt wiele aby coś pisać na blogu.
Od pierwszego miodobrania, o którym pisałem pogoda na moim rejonie nie rozpieszczała pszczół. Zdecydowana większość lata to albo upały albo całe deszczowe dni. Niestety o nektarowaniu roślin w takich warunkach można tylko pomarzyć. Rodzynki przynosiły sobie nektar, ale ten służył raczej jako bieżący pokarm. Zatem takie ramki z miodem letnim oglądałem bardzo rzadko:
Nie miałem zbyt dużo czasu na hodowlę matek. Wyhodowałem sobie jedynie dwie małe serie po matkach Buckfast S105 i Szron14. Te posłużyły mi na poczet nowych rodzin.
Młode tegoroczne matki z mojej hodowli.
Oczywiście sprowadziłem sobie trochę nowego materiału, B46 od TM, B285 od Państwa Chachułów czy tajemniczo brzmiąca linia „Arkiz” od Polbarta – te pszczółki będę testował w przyszłym roku.
Rodzinki w ulikach do unasieniania matek nie mały lekko, budowały sobie plastry bez węzy. Szło im całkiem całkiem. Ciekawe, że rozmiar komórki wahał się od 5.0 do 5.3.
Sierpień był już schyłkiem sezonu, gdzie zakarmiałem swoje pszczółki jednocześnie dbając by było ich na zimę jak najwięcej. Z czerwieniem w końcu lata moje pszczoły nie miały większego problemu.
Pszczoły to jednak pszczoły, lejąc im syrop do uli zawsze chcą więcej. Pewnego dnia zobaczyłem jak znalazły sobie pożytek na lezących na ziemi śliwkach. Widać nie tylko mi one smakują:
Pszczoły jak co roku karmiłem cukrem. 10-15 kg w zależności od rodziny powinno starczyć do pierwszych pożytków w sezonie 2017.
I znów na pasiekę chodzę tylko bo popatrzeć na ule niewiele mogąc popracować przy pszczołach. Przerwa jednak przyda się zarówno pszczołom jak i mi.
Przez jesień i zimę chcę trochę popracować przy budowie nowych uli. Poczyniłem już pewne kroki.. ale o tym następnym razem 🙂
Pozdrawiam!